O firmie

O jakości, która rozwala skalę Richterów wytrzymałości


Sprzedajemy koszulki w necie i na konwentach, a największy ubaw mamy, gdy po latach wpadamy na klientów, którzy wciąż paradują w naszych T-shirtach i bluzach. Wyglądają, jakby czas się ich nie imał – no, może poza lekkim zapachem piwnicy i konwentowego potu.

Absolutną królową jest koszulka z 2005 roku, zrobiona jeszcze w czasach, gdy Kreatorium było tylko mokrym snem jakiegoś nerdowatego wizjonera. Nie jest to nówka prosto z fabryki, ale jakbyś zgadywał jej wiek, prędzej strzeliłbyś "5 lat" niż "dwie dekady". Sami byśmy w to nie uwierzyli, gdyby nie fakt, że widzieliśmy ją na własne gały i nie była to halucynacja po za dużej ilości energetyków.

Skąd ta nieśmiertelność rodem z komiksów Marvela? Po pierwsze, bawełna – nie jakaś tam szmatka z bazaru, tylko towar premium, na którym nie żałujemy hajsu. Dzięki temu nasze koszulki, bluzy i inne bajery to klasa sama w sobie, a nie jednorazówki, co rozpadają się po kilkunastu pierwszych praniach. Panie, u nas spokojnie przejdzie kilkaset!

Druga sprawa – nadruk. Tu nie ma lipy ani fuszerki. Na bawełnie walimy sitodruk albo DTF, techniki tak solidne, że mogłyby przetrwać apokalipsę zombie i jeszcze wyglądać spoko na truposzu. Te metody to gwarancja, że będziesz cieszyć się koszulką przez eony – serio, archeolodzy za tysiąc lat znajdą ją w ruinach i stwierdzą: "Cholera, niezły stuff!".

Ale uwaga, bo sam nadruk to nie wszystko – można go koncertowo spartolić albo wycisnąć z niego perfekcję. A to już zależy od ludzi, którzy wiedzą, co robią. My mamy taki staż, że moglibyśmy się chwalić jak raperzy na dissach – i właśnie to robimy, bo możemy. Braggadocio level master!

Te same zasady stosujemy do reszty naszych produktów: poduszek, kubków, podkładek pod mysz czy czapek. Tu wjeżdża sublimacja albo haft – nie do zdarcia, nie do sprania, nawet jakbyś prał je w betoniarce z domestosem.
Ceny netto. VAT 23%